Jan Matejko Zaprowadzenie chrześcijaństwa (fot. wikipedia/domena publiczna)
Czy we współczesnym świecie misje są potrzebne? Przecież na całym świecie jest już chrześcijaństwo. Co jest tą misją dla każdego? Pierwszy wpis na blogu poświęcam pojęciu misji – pomoże to w późniejszych rozważaniach na ten temat. Mam nadzieję, że przedstawię spojrzenie młodego misjonarza na ten aspekt działalności Kościoła.
Dawne pojęcie misji
Do niedawna, gdy słyszałem słowo ‘misja’ kojarzyło mi się ono właśnie z zaprowadzeniem chrześcijaństwa na ziemiach, na których go nie ma – tak jak w przypadku Polski w X w., czy Afryki w XIX w. Jednak jest to obraz tylko w połowie prawdziwy, a to dlatego, że obecnie misje oprócz „zaprowadzania chrześcijaństwa” niosą pomoc na wielu płaszczyznach, nie są tylko ukierunkowane na nawracanie pogan. Sam przekonałem się o tym niedawno.
Przedstawione przez Matejkę średniowieczne realia nie odpowiadają współczesnemu obrazowi misji. Wtedy chrześcijaństwo często wprowadzano siłą, bez pytania poddanych. Decydował o tym władca wchodzący w układ polityczny z silniejszymi mocarstwami. Ówczesne chrześcijaństwo nie było w pełni świadome, prości ludzie, nie wiedzieli, o co tak naprawdę chodzi, burzyło to przecież ich dotychczasowy porządek rozumienia świata – z wielu bogów musieli uznać jednego Boga w Trzech Osobach. Co i dla współczesnych jest nie lada wyczynkiem umysłowym. Nie mogli jednak odmówić – bali się śmierci i odłączenia od społeczności. Religia stała się kartą przetargową.
Jezusowe pojęcie misji
Cała idea misji, według badaczy i mnie, rozpoczyna się od nakazu Jezusa Idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody (Mt 28, 19). Są to prawie ostatnie słowa Jezusa wypowiedziane do uczniów, tuż przed wniebowstąpieniem. Nigdzie, aż tak mocno, Jezus nie rozkazał swoim uczniom robienia czegoś – prosił, upominał, nauczał – jednak ten nakaz obejmował już cały świat, nie tylko najbliższą okolicę. To On dał zaczątek nowemu wymiarowi głoszenia, czyli misyjności, i uczynił to zadaniem dla każdego ucznia – każdego ochrzczonego. Jesteś powołany do bycia misjonarzem! Misjonarzem Słowa. Ale czy samo Słowo wystarczy? Wiemy, że słowa uczą, a przykłady pociągają. Mamy być misjonarzami – uczniami Jezusa, czyli postępować tak jak On. Brzmi to może banalnie, ale czy takie jest?
Współczesność misji
Ostatnio dość często słyszę, że działania misyjne są nikomu niepotrzebne, bo tak naprawdę sytuacja ludzi w krajach misyjnych nie ulega poprawie. Czyżby? Spójrzmy do statystyk. Po co wyjeżdżać, skoro pomoc jest potrzebna tuż obok, w Polsce? Ale gdyby Apostołowie nie wyszli poza granice swojej okolicy, Dobra Nowina zostałaby tylko na Bliskim Wschodzie. Jezus powiedział Idźcie na cały świat. (Mt 28, 19). Nie powiedział: Idźcie, ale tylko do granicy waszego światka. Uczniowie byli posłuszni temu nakazowi. Byli pewni, że to ma sens i szczerze Mu uwierzyli. A przecież jak powiedział Jezus ubogich zawsze mieć będziecie u siebie. (J 12,8). Oczywiście nie można zapominać o potrzebujących w najbliższej okolicy, ale jednak większość społeczeństwa zostaje w Polsce. Dlatego spytajmy się szczerze. Czy pomagam innym, na tyle ile jestem w stanie, aby polepszyć sytuację ubogich materialnie, ale i duchowo?
Paradoksalnie mimo wszystko wydaję mi się, że łatwiej jest być misjonarzem w innym państwie, w miejscu, gdzie wszystko jest nowe, niż we własnym środowisku. Ludzie nas dopiero poznają, nie mają o nas jeszcze wyrobionej opinii. Czują, że jesteśmy dla nich i widzą sens w swoim życiu, bo ktoś specjalnie dla nich przyjechał, aby spędzić z nimi czas, porozmawiać. We własnym środowisku apostoł XXI w. wystawiony jest na wyśmianie i niezrozumienie, ale żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie. (Łk 4,24). Mimo przeciwności musimy działać, bo podjęliśmy misję – misję Słowa.
Moje pojęcie misji – moja misja
Myśląc o misji jako nawracaniu innowierców zawężamy trochę jej pojęcie – jak na początku wspomniałem właśnie tak misję rozumiałem przez większość swojego życia, może przez to, że w życiu publicznym czy w szkole na temat misji nie mówi się zbyt wiele. Na przedstawioną misję nie chciałem wyjeżdżać, a nie wiedziałem o istnieniu innego rodzaju misyjności. Nie czuję się na tyle wykształcony ani doświadczony, by „nawracać” innych, sam często potrzebuję „nawrócenia”.
Domy Serca – dzieło współczucia i pocieszenia – zmieniły mój sposób patrzenia na misję jako specjalne wybraństwo i nawracanie pogan. Stały się one dla mnie wzorem misyjności Kościoła na miarę XXI w. – wydają się najlepszą receptą na bóle współczesnego człowieka. Domy Serca są jasnym przykładem działania i przebywania, tak jak Jezus pośród cierpiących, ubogich, wdów i sierot.
Wiem, że nie zostawię po sobie niczego materialnego w Hondurasie, żadnej szkoły, przytułku, domu opieki. To jednak oddam kawałek siebie i w ten sposób będę głosić Słowo, bo tak jak ciało bez ducha jest martwe, tak też jest martwa wiara bez uczynków. (Jk 2, 26).
Czas dla Ciebie:
- Spróbuj sformułować swój życiowy cel – swoją życiową misję. Po co żyjesz? Co chcesz w życiu robić? Zapisz ją na kartce. Jeżeli nie wiesz – nieważne. Zacznij odpowiadać na to pytanie i sprawdzać w praktyce.
- Zastanów się, w jaki sposób masz dzisiaj postępować, żeby żyć zgodnie z tym celem. Rozpisz sobie kilka przykładowych sytuacji. Szukaj konkretów! Nie uciekaj w abstrakcyjne sformułowania.
- Pod wieczór popatrz na ten dzień. Czy żyłeś zgodnie z wyznaczonym celem? Czy ten cel ma dalej sens? Co zrobić, żeby jutro żyć nim lepiej?
na podstawie: Ćwiczenia duchowe. Podręczne narzędzia rozwoju osobistego i duchowego.
Wojciecha Werhuna SJ
Nie chcę by po tym wpisie ktoś zaczął traktować misje Kościoła wyłącznie jako pomoc humanitarną, nie można zapominać o życiu duchowym. Poprzez nasz wzrost możemy pomagać i dostrzegać Boga w innych. Skończę dewizą misjonarzy Dla głodnych Boga i chleba.